Dopadła mnie secesja i trzyma. 😃 To kolejny rodzinny mebel mojej koleżanki Małgosi. Stanowi komplet razem ze stołem, który już odnowiłam, ale o którym nie pisałam.
Potem zabrałam się za sprężyny. Przymocowałam odpowiednią liczbę pasów, na których zostały ułożone sprężyny. Poprzedni renowator dobudował górną część ramy. Postanowiłam ją zostawić, ale wyszlifowałam (były to surowe deski), przykleiłam do pierwotnej konstrukcji, przybiłam gwoździami, a na końcu zamontowałam kątowniki na rogach. Od góry sprężyny unieruchomiłam pasami tapicerskimi, przymocowanymi do górnej krawędzi.
Gdy ławka do mnie trafiła, była wymoszczona luźno ułożoną trawą morską, na której leżała cieniutka wyściółka wełniana. Dokupiłam trawy, na to poszła tkanina jutowa i uformowałam z tego porządne siedzisko. Dopiero potem położyłam wełnę, a całość przykryłam filcem tapicerskim. Robiłam, to pierwszy raz, więc pewnie nie wyszło idealnie, ale chyba dość przyzwoicie.
Materiał na obicie dostarczyła Małgosia: piękny, mięciutki w kolorze nasyconej czerwieni. Ponieważ mocowanie tkaniny było na wierzchu, zszywki tapicerskie zostały zamaskowane ozdobnymi pinezkami. Oczywiście wszystkie widoczne fornirowane elementy (drewno iglaste okleinowane dębem) zostały dokładnie wyczyszczone ze starego lakieru, wyszlifowane do gładkości, zabejcowane na kolor ciemnego brązu (wybór Małgosi) i polakierowane.
Najbardziej mnie ucieszyło, że Małgosia stwierdziła, że siedzisko jest nie tylko ładniejsze, ale i dużo wygodniejsze niż wcześniej.
Komentarze
Prześlij komentarz