Renowacja secesyjnych krzeseł i etażerki

 Krzesełka opisałam już w poprzednim poście. Odnowiłam je (o czym napiszę za chwilę) i pokazałam mojej zaprzyjaźnionej Ewie. Zaraz potem dostałam od niej w prezencie bambusową, secesyjną etażerkę w całkiem niezłym stanie. Mimo, że  meble nie są z tego samego kompletu, to z uwagi na styl i wiek, ładnie się razem komponują. 



Teraz kilka słów o renowacji.

Krzesła dotarły do mnie w stanie opłakanym: jedno w całości, ale zniszczone,  drugie - bez nogi i dwóch łączyn. Poza tym strasznie brudne, mnóstwo pęknięć bambusowych elementów, braki w  mosiężnych skuwkach, szpary w deskach siedziska, tapicerka: brudna, wyliniała, miejscami podarta.



Dały mi dobrą lekcję renowacji, ale przecież nie ma problemów, są wyzwania.😄

Nie lada wyzwaniem był już demontaż siedziska. Gniazda, w które były wklejone nogi podgrzewałam opalarką i nad gorącą parą, zlewałam alkoholem, obijałam gumowym młotkiem i nic. Skończyło się na tym, że złamałam deskę spodnią. Dopiero po usunięciu starej tapicerki i wypełnienie z trawy morskiej, mogłam podgrzać miejsca wklejenia od góry i klej puścił. Trwało to tydzień.

Kolejnym wyzwaniem było dorobienie brakujących bambusowych elementów. W sezonie letnim tyczek bambusowych w sklepach ogrodniczych nie brakuje, ale zimą trochę czasu mi zajęło kupienie odpowiednich. Wzmocniłam również zakończenia uszkodzonych poprzeczek wklejając bambus od środka.

W trakcie czyszczenia

Pozostało jeszcze połączenie nowych elementów ze starymi. Oryginalnie było to zrobione za pomocą długich stalowych nitów do rozbijania. Tylko skąd wziąć takie właśnie nity? Kilka udało mi się odzyskać, ale kilku nadal brakuje i nie sposób je dostać. Teraz nie produkuje się już takich długich nitów do zakuwania. Przy okazji nauczyłam się zakuwać nity w sposób tradycyjny.

Klejenie bambusa też trzeba wykonywać odpowiednio. W końcu to trawa z pustką w środku i nie można używać ścisków, żeby nie zmiażdżyć bambusa. Nacisk musi być równomierny ze wszystkich stron, więc używałam cybantów.


Nawet barwienie nie było proste. Twarde, bardzo zwięzłe drewno bambusowe nie chciało przyjąć bejcy. Bejcy olejowej w ogóle nie było widać, wodna wypadała lepiej, ale naprawdę działała tylko spirytusowa. 

Na koniec prawie pokonały mnie mosiężne skuwki, których brakowało i nie sposób dokupić. W sprzedaży są mosiężne zakończenia sznurków - za małe i zakończenia relingów - za duże. Skończyło się tym, że kupiłam metalowe nakładki na zawiasy i wykorzystałam ich obcięte końcówki. Nie wygląda to idealnie, ale nic lepszego nie wymyśliłam. Te oryginalne  były często zgniecione i musiałam je wyklepywać i czyścić, bo były wręcz czarne.
 
skuwki po wyklepaniu i czyszczeniu



Zostawiłam wszystkie oryginalne elementy, jakie się dało. Nawet trawa morska w siedzisku po odkażeniu (ozonowanie), pozostała ta sama. Pinezki mocujące ozdobną taśmę uratowałam, a nowe dodane w miejsce brakujących, choć dość podobne, zostały przymocowane z tyłu, żeby nie rzucały się w oczy.

pinezki zostały wyczyszczone w keczupie


 Oczywiście tapicerkę musiałam wymienić i bardzo długo szukałam tej odpowiedniej. Ostatecznie mój wybór padł na angielską tkaninę obiciową w tonacji oliwkowej. Wydaje mi się, że to był trafny wybór.


Z efektu jestem zadowolona.



Po tej przeprawie, odnowienie etażerki, to prawie bułka z masłem. Nie była bardzo zniszczona, choć kilka pęknięć było do klejenia. 



To "prawie" wynika z moich zmagań z matami wyściełającymi półki. Bardzo chciałam je uratować, jednak z uwagi na dziury i plamy, poddałam się. Wyłożyłam półki zabarwioną tkaniną jutową.


Jak Wam się podoba odnowiona etażerka?



Komentarze