Krzesło projektu M. Zielińskiego

Zachorowałam na krzesełka z PRL. Dokładnie rzecz biorąc na modernistyczne krzesełka z 50/60-tych lat. Jeszcze dokładniej rzecz biorąc, to na bardzo modne obecnie krzesełka zaprojektowane przez Rajmunda Hałasa typ 200-190. Więc przy każdej okazji wypatrywałam, czy ktoś przypadkiem ich nie wyrzucił. Oczywiście można takie krzesła kupić, dostępne są w stanie oryginalnym, oczyszczone do żywego drewna lub już odnowione. Jednak, nie o to w tym chodzi, żeby kupować, tylko żeby uratować fajny mebel przed zniszczeniem. I pewnego dnia w śmietniku zobaczyłam ciekawe krzesła choć nie "hałasy".



Było już popołudnie, śmietnik był zamknięty, ale zrobiłam zdjęcia i postanowiłam wrócić po nie następnego dnia. Pojawiłam się o siódmej rano, zakładając, że klucz do śmietnika będzie miała sprzątaczka, a zazwyczaj sprzątanie odbywa się rano. Krążyłam wokół śmietnika z godzinę, ale nikt się nie zjawił. Następnego dnia wybrałam się o ósmej, znów sprzątaczki nie było, ale od jednej z mieszkanek dowiedziałam się, że sprzątanie odbywa się tylko 2 razy w tygodniu i wyszło że powinnam przyjść następnego dnia. Wybrałam się po raz trzeci i znowu nikogo nie zastałam. Tym razem uprzejma mieszkanka wpuściła mnie na klatkę schodową, gdzie były podane numery kontaktowe do firmy sprzątającej. Wydzwoniłam szefa, szef wydzwonił pracownicę, ta specjalnie przyjechała (chyba przy okazji wydało się, że nie stawia się w pracy jak należy) i w końcu mogłam zapakować krzesła do samochodu.


To teraz słów kilka o samym meblu.To także jest projekt z lat 60-tych tyle, że autorstwa Mieczysława Zielińskiego oznaczony jako typ 200/100B. Charakterystyczna dla tego krzesła jest górna rama oparcia w kształcie, jak wyczytałam, łódeczki, choć mnie akurat skojarzyło się z bumerangiem. Trzy pionowe szczebelki pośrodku oparcia dodają smukłości, podobnie jak wycięte w łuk dolna rama oparcia i łączyna. Uroku meblowi dodają smukłe nóżki, których przekrój po środku jest prostokątny, a na dole płynnie przechodzi w okrągły. Konstrukcja wykonana została z drewna bukowego, siedziska z pasów jutowych przymocowanych do drewnianej ramy, pokrytych pianką i wykończone materiałową tapicerką. 

Na tym zdjęciu nie wygląda źle, ale stan krzeseł był naprawdę nieciekawy


Z siedzisk zostawiłam tylko ramy. Reszta było zużyta, pozalewana i po prostu śmierdziała. Zresztą ramy też były porozklejane i wymagały naprawy. Starą, oryginalną tapicerkę wyrzuciłam bez żalu: bordowa, syntetyczna tkanina była zapewne koniecznością w tamtych czasach, a nie zamiarem projektanta. Z czasów dzieciństwa pamiętam wersalkę obitą podobną tkaniną, tyle że w kolorze rdzawym. Nie znosiłam jej. Była twarda, szorstka, niemiła w dotyku.

Zdobyczne krzesła były zabejcowane na dość ciemny kolor. Jednak w moim pokoju dziennym króluje naturalna, jasna buczyna, musiałam więc bardzo dokładnie oczyścić drewno, żeby wszystko do siebie pasowało. Okazało się to najtrudniejszym zadaniem. Posiłkowałam się żelem do usuwania powłok, szlifierką, elementy wyoblone ręcznie szlifowałam papierem ściernym, a na koniec znów użyłam chemii, która oprócz zdejmowania farb i lakierów, "wyciąga" bejcę z drewna. Bardzo mozolna robota.


A jaki wybrać materiał na tapicerkę? Z pomocą, a właściwie podarkiem zaoferowała się moja znajoma - Kasia. Kasia mieszka w magicznym przedwojennym domu, który odziedziczyła po rodzinie. Urządziła go jej siostra z wielką fantazją. Został pomalowany z zewnątrz i wewnątrz na bardzo wyraziste, energetyczne kolory, umeblowany i ozdobiony starymi przedmiotami z duszą. Siostra Kasi przez całe życie związana z modą, zgromadziła niezłą kolekcję tkanin. W oko wpadły mi dwa materiały: jasny i ciemny melanż tego samego rodzaju, oba prześliczne. 



Jednak, gdy przymierzyłam do krzesełka żaden nie pasował: z jasnym obiciem krzesełko wydawało się mdłe i bez wyrazu, a z ciemnym - za ciemne i ponure. Ostatecznie skończyło się na wyprawie do hurtowni i tapicerskiej i zakupie całkiem innej tkaniny dopasowanej kolorystycznie do wystroju pokoju, gdzie królują odcienie niebieskiego i szarości. Jeszcze obijanie i już gotowe!!!



Towarzystwa w jadalni dotrzymują im "patyczaki". Prawda, że ładnie razem wyglądają! 



Komentarze