Przeglądałam rupiecie na strychu przedwojennego domu przeznaczonego do rozbiórki i w kącie znalazłam coś: jakaś tacka z dwoma pojemnikami. Przedmiot okazał się być dość zniszczonym przybornikiem biurowym ze szklanymi kałamarzami i rusztem do odkładania piór. Ani właściciel domu, ani nasza wspólna znajoma, dzięki której tam się znalazłam, nie byli zainteresowani.
Ekrytuar był niesamowicie brudny, mosiężne elementy zaśniedziałe, czarna kamienna podstawa zarysowana i z wżerami, brakowało jednej nóżki, śruby mocującej ramkę i pokrywki na jeden z kałamarzy. Pomyślałam od razu o mojej siostrzenicy, która zgłębia sztukę kaligrafii i postanowiłam przywrócić blask staremu przybornikowi.
Na początek odkręciłam wszystkie mosiężne elementy. Postanowiłam wypróbować wyczytaną metodę oczyszczania za pomocą ketchupu. Zadziałało, ale efekt mnie nie zachwycił: metal nie miał równej barwy i był zmatowiały. Kilka przetarć drobną wełną stalową przywróciło blask i wyrównało koloryt.
Brakującą nóżkę dorobiono mi w pobliskim zakładzie kamieniarskim. Wtedy zabrałam się za szlifowanie i polerowanie. To była najtrudniejsza część pracy. Obejrzałam mnóstwo filmików, przeczytałam sporo artykułów i na koniec zakupiłam papier wodny do szlifowania o granulacji 800, 1000, 1500 i 2000 oraz dwutlenek ceru do polerowania szkła. Efekt w przypadku kamiennej podstawy był naprawdę piorunujący: znikły wszystkie rysy, a nawet wżery. Kamień stał się prawie idealnie gładki i błyszczący. Miałam też plany wyszlifowania dna szklanych pojemników. Boczne ścianki były gładkie, bez zarysowań i przejrzyste. Natomiast dno miało głębokie rysy i było zmatowiałe. Niestety, tu poległam. Ostatecznie dałam sobie spokój.
Na koniec dopasowałam brakującą śrubkę, całość skręciłam i wypolerowałam miękką szmatką. Mimo kilkukrotnych wypraw na bazar na warszawskim Kole, nie udało mi się dobrać pokrywki do drugiego kałamarza. Może jeszcze kiedyś, kto wie...
Ania - moja siostrzenica, bardzo się ucieszyła z prezentu. Niech jej dobrze służy. 💕
Komentarze
Prześlij komentarz