Biurko z roletą

 Dziś znów trochę o moich pracach ręcznych czyli kolejny mebelek, którym się zajęłam.

Historia zaczęła się w zeszłym roku w listopadzie, gdy troszeczkę (ale naprawdę troszeczkę), pomagałam kuzynowi znajomej w wyprowadzce ze starego domu. Krzysiek musiał w dość krótkim czasie opróżnić dom, w którym jego rodzina mieszkała od kilkudziesięciu lat. Ile rzeczy i mebli się nagromadziło, nie sposób opisać. Musiał też szybko podjąć decyzję, które rzeczy zabiera, które może komuś oddać, a które trafiają na śmietnik. Stare biurko zdecydował się zostawić, a ja zadeklarowałam, że mu je odnowię.


 Jednak biurko, to już spory mebel, dlatego pojechało do garażu Ewy i tam miało przeczekać zimę. Nie dysponuję warsztatem, a musiało być dostatecznie ciepło, żebym mogła pracować na dworze. Minęła zima, a nawet wiosna z kolejnym lockdown'em i w końcu latem zabrałam się do pracy.

Sama konstrukcja mebelka jest bardzo fajna. Nogi, oskrzynia i łączyny są wykonane z litego dębu. Z litego drewna dębowego są również listewki tworzące roletę. Elementy fornirowane jak blat, blat pomocniczy i płyciny szafki zostały wykonane z bardzo lekkiego drewna prawdopodobnie lipy i fornirowane dębiną. Szuflady wewnętrzne zostały wykonane w całości z drewna lipowego, a szuflada główna front ma z litego dębu, a pozostałe części z lipy. W rezultacie biurko jest dość lekkie. 

Co było do zrobienia: wyczyszczenie i wyszlifowanie drewna, usunięcie wtórnych elementów, naprawa uszkodzeń, naprawa forniru na blacie i blacie pomocniczym, oraz wykończenie w wybranym kolorze i zabezpieczenie powierzchni.

Tak prezentowało się biurko w czasie przeprowadzki

 Mebelek był zabejcowany na kolor ciemnego orzecha. Okazało się, że już kiedyś był odnawiany. Wtórnie dołożono "plecki" ze sklejki i niestety nieudolnie próbowano naprawić szufladę ze skutkiem wręcz odwrotnym - zepsuto ją jeszcze bardziej.

Najbardziej pracochłonne było oczywiście oczyszczenie biurka. O ile czyszczenie elementów z litego drewna mogłam przeprowadzić dość głęboko, to z elementami fornirowanymi musiałam postępować ostrożnie, więc posiłkowałam się środkami chemicznymi do usuwania powłok.

Poprzedni renowator prawdopodobnie wymienił dno szuflady głównej i przy okazji całkowicie zeszlifował wyżłobienia, w które było wsunięte. Na koniec przybił sklejkę gwoździkami od dołu. Oczywiście, tak przymocowane dno nie miało szans być stabilne, pod wpływem ciężaru odkształciło się i oderwało. Sklejka ponownie została wymieniona na nową i przymocowana drewnianym kątownikiem przybitym do tylnej ścianki szuflady.  



Uzupełnianie forniru  było bardzo frustrującym zajęciem. Dysponowałam fornirem dębowym zdjętym ze starego drewna, nowym fornirem dębowym oraz dębowymi cienkimi listewkami. Pierwszy był za ciemny, drugi fornir i listewki za jasne. Po przeczytaniu wielu artykułów, wyszło że dobranie idealnego forniru jest niezwykle trudne i nawet profesjonaliści w takim przypadku barwią mebel na ciemniejszy kolor, stosują różne korektory i inne środki do zatuszowania różnic. Jednak Krzyś zapragnął, aby biurko było w kolorze jasnego, złotego dębu. I co tu zrobić? Nie ulegało wątpliwości, że musiałam je delikatnie podbarwić, żeby ujednolicić barwę. Zdecydowałam się na bardzo bardzo rozcieńczoną bejcę w kolorze teak. Liczyłam na to, że pomarańczowy kolor teaku, po rozcieńczeniu pozwoli nadać złotawy odcień dębinie. Tak też się stało. Jaśniejsze wstawki forniru, zostały potraktowane bejcą dwukrotnie, a cały mebel jednokrotnie. 

 

 

Długo się wahałam, jak wykończyć biurko: olejowoskiem czy lakierem.Wybrałam jednak lakier. Mebel będzie intensywnie użytkowany, a nie jestem pewna czy Krzysiek będzie pamiętał, żeby co jakiś czas powtórzyć olejowanie. W inny sposób wykończyłam wewnętrzne szuflady z drewna lipowego. To jednak inne drewno, o innej barwie i odcieniu i inaczej chłonie bejcę. Bałam się, że nie dobiorę dobrze koloru i ostatecznie zdecydowałam się na lakierobejcę w kolorze dębu. Wyszło chyba całkiem nieźle.

Na koniec, gdy wydawało się, że już wszystkie problemy za mną, w trakcie lakierowania zaczęły wychodzić z drewna granatowe kropki. Zupełnie ich nie było widać na wyszlifowanym drewnie, dopiero lakier je "zaktywował". Granatowe kropki  były widoczne na froncie biurka, rozchodziły się z punktu centralnego (dolna poprzeczka), stając się coraz mniej widoczne i bardziej rozproszone. Wygląda na to, że kiedyś miała miejsce katastrofa atramentowa. Czyżby to wtedy zaordynowano renowację z wykorzystaniem bardzo ciemnej bejcy? Kropki, widoczne są dopiero przy wnikliwych oględzinach, nie rażą bardzo i zdecydowałam się je zostawić, jako ślad z życia rodziny. 

Jak dużą metamorfozę przeszło to biurko, zobaczyłam dopiero, gdy obejrzałam zdjęcie z przeprowadzki. Kosztowało mnie to sporo pracy, ale też dużo nowych rzeczy się nauczyłam. Krzyśkowi i jego rodzinie chyba się spodobało, bo podobno jego wnuk już zapowiedział, że będzie go odwiedzał i odrabiał u niego lekcje. 😃

Komentarze