Przebrnęliście już ze mną przez remont podłogi w przedpokoju i pokoju dziennym, a teraz pora na sypialnię. Sypialnia w 30-metrowym mieszkaniu ? Jak to możliwe? Jakoś się udało.😄 Sypialnia powstała w miejscu starej kuchni.Trzeba było przełożyć instalację wodną i kanalizacyjną, wymienić i obudować stary pion kanalizacyjny, zmienić położenie kaloryfera (wcześniej wisiał wysoko na ścianie), wyciąć rury od gazu i naprawić stare podłogi.
Po ściągnięciu paneli, pojawiły się stare pilśniowe płyty pełne pleśni i kurzu. Musiałam wyciągnąć kilkaset gwoździ, którymi były przymocowane i wtedy ukazała się oryginalna podłoga z desek.
Oczywiście jak wszystkie podłogi w tym mieszkaniu była w stanie opłakanym, krzywa, brudna, i pomalowana kilkoma warstwami farby olejnej. Pewnie kilkakrotnie była zalewana i i szpary między deskami były naprawdę duże. Gdy ją zobaczyłam, pomyślałam : trudno, najwyżej położę wykładzinę. Jednak nawet pod wykładzinę trzeba było ją chociaż pobieżnie wyczyścić. Przy okazji cyklinowania parkietu w pokoju, potraktowałam cykliniarką również dechy w dawnej kuchni. Nawet częściowo je wyczyściłam, jednak były tak krzywe, że w niektórych miejscach zeszlifowałam deski już do pióra.
I na tym chciałam poprzestać, ale napatoczył się mój siostrzeniec i postanowił wyczyścić je za pomocą szlifierki kątowej. Wyczyścił bardzo ładnie. Oczywiście jest trochę dołków i górek, ale wszystkie deski są gładkie, więc uznałam, że taki będzie urok mojej starej podłogi. Pozostała kwestia szerokich szpar. Tutaj kit nie wchodził w grę, bo przerwy między deskami miały średnio ok. 1 cm. Postanowiłam zgapić od sąsiada i zrobić podłogę okrętową czyli szpary miały zostać uszczelnione odpowiednim elastycznym preparatem. Jak podłoga okrętowa, to również drewno powinno być odpowiednie więc wymyśliłam sobie, że zabejcuję w kolorze teak (drewno na jachtach to zazwyczaj ten właśnie gatunek), tak samo jak to zrobiłam w pokoju dziennym. Będzie i ładnie, i spójnie. Zabrałam się do dzieła. Najpierw postanowiłam deski zabejcować. Wyszło bardzo ładnie. Potem musiałam okleić szpary i zabrać się za ich wypełnianie. Moje szpary były naprawdę duże i "zeżarły" mi mnóstwo uszczelniacza, a nie jest on tani. Poza tym choć bardzo się starałam, to mimo zabezpieczenia taśma malarską i tak ubabrałam podłogę. Musiałam więc na nowo ją zeszlifować i jeszcze raz bejcować. Teraz robiłabym już w takiej właśnie kolejności. Efekt mi się podobał.
Został mi już ostatni etap czyli zabezpieczenie drewna i tak jak na pokładach statków postanowiłam moje deski zaolejować, a dokładnie zaolejowoskować. Po dokładnym rozkminieniu tematu wyszło mi, że najlepiej moje podłogi zabezpieczy właśnie olejowosk. Potwierdzam, to rewelacyjny produkt i mam nim zabezpieczonych sporo drewnianych elementów. Tyle, że nie przewidziałam, że bejca na starych sosnowych deskach wyjdzie dużo ciemniejsza niż na bukowym parkiecie (powinnam była to przewidzieć !!!), a olejowosk, który wg opisów pięknie uwydatnia słoje drewna, uwydatni też wszelkie niedoskonałości podłogi, a ta ich miała sporo!!! Efekt był tragiczny.
Ręce mi opadły i po raz drugi pomyślałam: trudno, najwyżej położę wykładzinę i zaczęłam przeglądać strony odpowiednich sklepów. Wówczas przypomniałam sobie, że mam w domu puszkę szarej lazury do drewna. Niczym już nie ryzykowałam, gorzej być nie mogło. Miałam nadzieję, że szary trochę przytłumi ten wściekle rudy kolor. Spróbujcie dodać szary do rudego wyjdzie wam taki fiolecik. Mnie też wyszedł. 😉
No cóż, to nie był efekt, który chciałam uzyskać, mogłam jednak już patrzeć na podłogę.Tym niemniej po raz trzeci pomyślałam: trudno, najwyżej położę wykładzinę. Doszłam do wniosku, że może jednak nie wykładzinę na całą powierzchnię, bo to bardzo niepraktyczne, ale kupię duży dywan. Jeszcze tego samego dnia pojechałam do sklepu i wybrałam piękny puchaty jasny dywan. Jednak zanim zdążyłam go rozłożyć, moje mieszkanie zalała sąsiadka i remont zaczęłam od nowa.😪 Po remoncie, po rozstawieniu łóżka, które zajęło większość pokoju, okazało się, że dywan już niewiele zmieni, a może być w utrzymaniu dość kłopotliwy. Dywany, to jednak zbieracze kurzu i roztoczy. Trafił więc z powrotem do sklepu, a ja zaczęłam lubić moje deski. 😃 Już kilkoro gości szczerze się zdziwiło, że mam taką oryginalną podłogę. Szkoda mi tylko, że w tym małym mieszkaniu podłoga w każdym pomieszczeniu jest inna. Może kiedyś przy okazji kolejnego remontu, zeszlifuję warstwę lazury i bejcy i nadam deskom szary kolor podobny jak gres w przedpokoju.
Po ściągnięciu paneli, pojawiły się stare pilśniowe płyty pełne pleśni i kurzu. Musiałam wyciągnąć kilkaset gwoździ, którymi były przymocowane i wtedy ukazała się oryginalna podłoga z desek.
Oczywiście jak wszystkie podłogi w tym mieszkaniu była w stanie opłakanym, krzywa, brudna, i pomalowana kilkoma warstwami farby olejnej. Pewnie kilkakrotnie była zalewana i i szpary między deskami były naprawdę duże. Gdy ją zobaczyłam, pomyślałam : trudno, najwyżej położę wykładzinę. Jednak nawet pod wykładzinę trzeba było ją chociaż pobieżnie wyczyścić. Przy okazji cyklinowania parkietu w pokoju, potraktowałam cykliniarką również dechy w dawnej kuchni. Nawet częściowo je wyczyściłam, jednak były tak krzywe, że w niektórych miejscach zeszlifowałam deski już do pióra.
I na tym chciałam poprzestać, ale napatoczył się mój siostrzeniec i postanowił wyczyścić je za pomocą szlifierki kątowej. Wyczyścił bardzo ładnie. Oczywiście jest trochę dołków i górek, ale wszystkie deski są gładkie, więc uznałam, że taki będzie urok mojej starej podłogi. Pozostała kwestia szerokich szpar. Tutaj kit nie wchodził w grę, bo przerwy między deskami miały średnio ok. 1 cm. Postanowiłam zgapić od sąsiada i zrobić podłogę okrętową czyli szpary miały zostać uszczelnione odpowiednim elastycznym preparatem. Jak podłoga okrętowa, to również drewno powinno być odpowiednie więc wymyśliłam sobie, że zabejcuję w kolorze teak (drewno na jachtach to zazwyczaj ten właśnie gatunek), tak samo jak to zrobiłam w pokoju dziennym. Będzie i ładnie, i spójnie. Zabrałam się do dzieła. Najpierw postanowiłam deski zabejcować. Wyszło bardzo ładnie. Potem musiałam okleić szpary i zabrać się za ich wypełnianie. Moje szpary były naprawdę duże i "zeżarły" mi mnóstwo uszczelniacza, a nie jest on tani. Poza tym choć bardzo się starałam, to mimo zabezpieczenia taśma malarską i tak ubabrałam podłogę. Musiałam więc na nowo ją zeszlifować i jeszcze raz bejcować. Teraz robiłabym już w takiej właśnie kolejności. Efekt mi się podobał.
Został mi już ostatni etap czyli zabezpieczenie drewna i tak jak na pokładach statków postanowiłam moje deski zaolejować, a dokładnie zaolejowoskować. Po dokładnym rozkminieniu tematu wyszło mi, że najlepiej moje podłogi zabezpieczy właśnie olejowosk. Potwierdzam, to rewelacyjny produkt i mam nim zabezpieczonych sporo drewnianych elementów. Tyle, że nie przewidziałam, że bejca na starych sosnowych deskach wyjdzie dużo ciemniejsza niż na bukowym parkiecie (powinnam była to przewidzieć !!!), a olejowosk, który wg opisów pięknie uwydatnia słoje drewna, uwydatni też wszelkie niedoskonałości podłogi, a ta ich miała sporo!!! Efekt był tragiczny.
Ręce mi opadły i po raz drugi pomyślałam: trudno, najwyżej położę wykładzinę i zaczęłam przeglądać strony odpowiednich sklepów. Wówczas przypomniałam sobie, że mam w domu puszkę szarej lazury do drewna. Niczym już nie ryzykowałam, gorzej być nie mogło. Miałam nadzieję, że szary trochę przytłumi ten wściekle rudy kolor. Spróbujcie dodać szary do rudego wyjdzie wam taki fiolecik. Mnie też wyszedł. 😉
No cóż, to nie był efekt, który chciałam uzyskać, mogłam jednak już patrzeć na podłogę.Tym niemniej po raz trzeci pomyślałam: trudno, najwyżej położę wykładzinę. Doszłam do wniosku, że może jednak nie wykładzinę na całą powierzchnię, bo to bardzo niepraktyczne, ale kupię duży dywan. Jeszcze tego samego dnia pojechałam do sklepu i wybrałam piękny puchaty jasny dywan. Jednak zanim zdążyłam go rozłożyć, moje mieszkanie zalała sąsiadka i remont zaczęłam od nowa.😪 Po remoncie, po rozstawieniu łóżka, które zajęło większość pokoju, okazało się, że dywan już niewiele zmieni, a może być w utrzymaniu dość kłopotliwy. Dywany, to jednak zbieracze kurzu i roztoczy. Trafił więc z powrotem do sklepu, a ja zaczęłam lubić moje deski. 😃 Już kilkoro gości szczerze się zdziwiło, że mam taką oryginalną podłogę. Szkoda mi tylko, że w tym małym mieszkaniu podłoga w każdym pomieszczeniu jest inna. Może kiedyś przy okazji kolejnego remontu, zeszlifuję warstwę lazury i bejcy i nadam deskom szary kolor podobny jak gres w przedpokoju.
Ale historia..! Ale skończyło się dobrze, jestem pełna uznania dla pracy, którą włożyłaś w remont. A to pewnie nie koniec?
OdpowiedzUsuńRemontu już koniec, ale opowieści zdecydowanie nie. Pewnie będę przeplatać posty ogródkowe remontowymi. :)
OdpowiedzUsuń