Ława PRL

I znów piszę o majsterkowaniu, a nie ogrodnictwie. W tym roku sporo miałam takich prac i ogród poszedł trochę w odstawkę. Teraz skutkuje to zmianą tematyki na blogu. Wytrzymacie?
Wróćmy do meritum. Tytułowa ława została mi sprezentowana tak około 2 lata temu.


Wszyscy w rodzinie wiedzą, że mam słabość do wzornictwa lat 50-tych i 60-tych. Odnowienie rodzinnych foteli przekonało ich, że potrafię o takie meble zadbać. Gdy więc Babcia Maja (przyszywana babcia mojej córki) po przemeblowaniu swojego mieszkania, zaproponowała, że odda mi swoją starą ławę, bardzo się ucieszyłam. Sama forma mebla bardzo mi się podobała i idealnie pasowała do wcześniej odnowionych foteli, jednak mebel pokrywał lakier na wysoki połysk, a to zupełnie nie moja bajka.



Wiadomo więc było, że będę przy nim majstrowała.
Oczywiście najpierw odpowiednio się doszkoliłam i zdiagnozowałam, że wysoki połysk nadał meblowi lakier chemoutwardzalny. Nie dość, że szkodliwy dla zdrowia, bo wydziela się z niego przez długi czas formaldehyd, to jeszcze trudno się go usuwa, ale za to jest niesamowicie odporny. Fakt, mebel był w stanie idealnym: żadnych zarysowań, plam czy ubytków. Sprawdzona metoda w takim przypadku, to opalarka. Wtedy właśnie nabyłam moją pierwszą opalarkę, a same prace były wykonywane w ogródku na świeżym powietrzu.







Wzięłam więc opalarkę w dłoń, raczej nieśmiało i już po minucie na powierzchni pojawiły się bąbelki. Opalarka zadziałała rewelacyjnie. Lakier schodził całymi przezroczystymi płatami. Z usunięciem całej powłoki uwinęłam się  w godzinkę, a może i krócej.
 

Po czym utknęłam na ponad rok. Problem dotyczył koloru. Ława miała piękny orzechowy fornir, ale była dość ciemna, zapewne barwiona bejcą. Została delikatnie wyszlifowana, ale to niewiele pomogło. Bejca wniknęła dość głęboko w drewno, a nie mogłam bardziej szlifować, żeby nie uszkodzić cienkiej warstwy forniru. Mebelek został zaniesiony do komórki i czekał, aż coś wymyślę. Rzeczywiście, pół roku później wyczytałam na którymś forum, że preparaty do usuwania starych powłok, dodatkowo pełnią rolę odbarwiacza. Tak więc mimo usunięcia lakieru przy pomocy opalarki, taki preparat również został zastosowany. Udało mi się tak doczyścić drewno, że zrobiło się bardzo jasne jakby wypłowiałe z lekkim różowawym odcieniem. Niestety nie zrobiłam zdjęć. 😟
Drugi problem jaki się pojawił, to nogi ławy, które były zrobione z drewna bukowego. Trzeba było jakoś kolorystycznie oba elementy ujednolicić. Po moich wcześniejszych doświadczeniach z barwieniem drewna, już wiedziałam, że to wcale nie jest takie banalne: szpachlówka dobrana do gatunku drewna okazuje się mieć zupełnie inny kolor, ta sama bejca na różnych gatunkach drewna daje całkiem inny efekt, tak samo nazwane bejce, ale innych producentów mogą się diametralnie różnić. Nie da się dobrać koloru w ciemno. Dlatego najpierw musiałam całkowicie wykończyć blat. Ostatnio jestem ogromną zwolenniczką stosowania olejowosku i zdecydowałam, że w ten właśnie sposób zostanie zabezpieczona maja ława. Oczywiście olejowanie i woskowanie przyciemnia surowe drewno. Stosowany przeze mnie preparat miał dodatkowo własny lekko brązowy kolor i w efekcie moja bardzo jasna ława zrobiła się znacznie ciemniejsza w kolorze średniego brązu. Za to usłojenie stało się bardzo widoczne i efektowne. Teraz przyszła pora na nogi. Do renowacji innego mebla kupiłam wcześniej bejcę wodną w kolorze orzech. Sam odcień się zgadzał, ale intensywność już nie. Bejca była bardzo ciemna. Zdecydowałam o jej rozcieńczeniu w proporcjach 1:5 i nakładaniu kilku warstw aż do uzyskania właściwej barwy. Z mojego doświadczenia wynika, że mokra bejca będzie miała podobny kolor jak po wyschnięciu (wtedy mocno blaknie) i zabezpieczeniu olejem, woskiem czy lakierem (wtedy ciemnieje). No chyba, ze używa się specjalnych środków, które nie zmieniają koloru drewna (są takie, ale osobiście nie stosowałam). U mnie skończyło się na dwóch warstwach. Potem jeszcze olejowanie nóg i ich przykręcenie, i voila gotowe!



Komentarze