Stary i nowy

Trochę już pisałam o moich poczynaniach tapicerskich i o tym, że nie powinnam tego robić. Problem w tym, że ja to lubię i lubię stare meble z lat 50. i 60. Nie mogłam więc zrezygnować z foteli moich rodziców z początków ich małżeństwa. Gdybym się nimi nie zaopiekowała, zostałyby sprzedane razem z domem.


Wysiedziane siedzisko, zniszczone drewno i brzydka zużyta tapicerka. Tak wyglądał fotel po 50 latach użytkowania.
 

Zabrałam się do roboty i okazało się, że drewniana rama oprócz wyczyszczenia, wyszlifowania i nowego lakieru wymaga jeszcze klejenia. Po zdjęciu tapicerki zdecydowałam o wymianie pasów tapicerskich, pianki i położeniu spodniej warstwy materiału antyroztoczowego.
 

Praca posuwała się bardzo powoli czego powodem była głównie moja opieszałość. Oczywiście usuwanie starych powłok, szlifowanie, klejenie i lakierowanie potrzebowało odpowiedniego czasu. Większość prac odbywała się na świeżym powietrzu w podwórkowym i dzięki temu uniknęłam nieprzyjemnych objawów mojej alergii. Nie wchodząc dalej w szczegóły, po 2 miesiącach wreszcie skończyłam i wtedy przyjechał do mnie drugi fotel. Znów mam więc robotę i to nie jedną, bo dostałam jeszcze od znajomych starą ławę idealnie pasującą do tych foteli. Trzeba jej tylko zmienić kolor i odnowić.

 


Komentarze